Biebrzański plener fotografii przyrodniczej

Kilkudniowy plener fotograficzny nad Biebrzą, organizowanym przez Bełchatowskie Towarzystwo Fotograficzne wspólnie z Fundację PGE,  zawarłem w krótkim foto reportażu.

Przejechanie 750 km z jednego krańca Polski na drugi (Sieniawka-Jaświły), to nie lada wyczyn. W sumie półtora tysiąca kilometrów asfaltem, później wiele tysięcy kroków przełajem. A wszystko razem z moim niezastąpionym kompanem podróży Zbyszkiem Gałuckim. Ostatecznie udało nam się zmierzyć z fotografią natury – ptaków, pejzaży, etno-plemiennej, makro, a nawet portretową (i ta sprawiła mi najwięcej przyjemności).

Praca fotografa przyrody to niełatwy chleb. Polowanie na ciekawe kadry ze zwierzętami w roli głównej wymaga odpowiedniego sprzętu, który nie jest tani, ani lekki. Cierpliwość w tym przypadku jest nie tylko cnotą, ale też czynnikiem koniecznym. Wiedza nt. przyrody, znajomość obyczajów poszczególnych gatunków jest bezcenna. Kamuflaż fotografa przyrody niewiele różnie się od tego, który jest używany na froncie. Niemniej przebywanie w otoczeniu fantastycznej przyrody jest niezwykle relaksującym doznaniem, a satysfakcja z upolowanych kadrów przeogromna. Chociaż na stałe w klimaty fotografii przyrodniczej raczej się nie wkręcę, to ten wyjazd nauczył mnie kilku rzeczy:

  • Chodzenie po bagnach wciąga,
  • łosie są łośtrożne i płochliwe,
  • fotografia ptaków zaczyna się od 500mm 🙂
  • sasanka to symbol wiosny,
  • Wiedźmy potrafią być miłe i niekoniecznie stare 🙂

Serdecznie podziękowanie dla Andrzeja Juchniewicza, prezesa BTF, za zaproszenie na plener, a dla reszty ekipy także wielka piona. Dziękuję, że mogłem się spotkać i Was poznać. Z wielką radością dzielę się krótki foto reportażem z wyjazdu. Całość w BW, tak jak lubię najbardziej 🙂